Mój wujek Remigiusz poprosił mnie o pomoc w budowie tarasu dla ciotki Stefy i jako że miałem akurat wakacje, to nie miałem żadnego powodu, by się nie zgodzić. Nie wiedziałem tylko, jak mógłbym pomóc – nie bardzo znałem się na budowlance, a zbyt zręczny też nie byłem. Jednak mimo to postanowiłem pomóc, w końcu co mi szkodzi. Już przed rozpoczęciem prac popisałem się swoją niewiedzą – nie wiedziałem, czym są podstawki tarasowe. Wujek westchnął i zabrał mnie do sklepu budowlanego, gdzie zaczął mi wszystko tłumaczyć.
Lekcja o podstawkach tarasowych
Na początek pokazał mi jedną sztukę czegoś, co miało być podstawką tarasową. Był to plastikowy krążek o budowie przypominającej minę lądową i z kilkoma jakby wywierconymi dziurami w środku. Wujek Remigiusz objaśnił mi cierpliwie, że podstawki służą do układania posadzki podniesionej, czyli dokładnie takiej, jaką my będziemy mieli układać. Służyły one do stabilizacji i podtrzymywania płyt grubowarstwowych, które w innym wypadku mogłyby się kiwać na nierównym terenie lub nawet po pewnym czasie w niego wbić. Niektóre z nich, czyli te z dziurami można było wykorzystać do zachowania wolnej przestrzeni, po której mogłaby swobodnie spływać deszczówka. Zapobiegało to tworzeniu się denerwujących kałuż, które w innym razie mogłyby się pojawiać na tarasie. Wzięliśmy więc odpowiednią ilość – oczywiście wybraliśmy wytrzymałe podstawki tarasowe, nie jakieś tam zrobione z gumy do żucia i dobrych chęci. Z odpowiednimi materiałami ruszyliśmy do domu ciotki Stefy, by rozpocząć budowę tarasu. Ułożyliśmy podstawki tarasowe, na których położyliśmy pierwszą warstwę desek, po czym ułożyliśmy kolejne podstawki – te z odpływami wody – i drugą warstwę desek na górę. Dało to idealną wysokość drzwi i możliwość położenia małych, dwustopniowych schodków. Powinienem też wspomnieć, że ciotka Stefa też w pewnym momencie przyłączyła się do roboty – z nią zaczęło iść trzy razy szybciej! Pod koniec sprawdziliśmy, czy wszystko jest na swoim miejscu i czy taras się pod nami nie załamie. Podstawki ewidentnie spełniały swoje zadanie, gdyż nie usłyszeliśmy nawet skrzypnięcia deski pod nami.
Cała ta pomoc nauczyła mnie szacunku do pracy i koniecznych umiejętności budowlanych, które potem jedynie rozwijałem. Teraz jestem budowlańcem – tarasy to nie jest już dla mnie żaden problem, a podstawki tarasowe nie kryją przede mną żadnych sekretów. Każdy się zastanawia, gdzie nauczyłem się tak pracować – odpowiadam jedynie, że moja dziewięćdziesięcioletnia ciotka i tak by mnie prześcignęła!